W stanie Nevada miejsc wartych zobaczenia jest z pewnością więcej niż sami zdołalibyśmy kiedykolwiek odwiedzić. Nasza wycieczka miała ograniczony czas, więc trasę ustalaliśmy dużo wcześniej. Dlatego wszystkie miejsca, do których trafiliśmy, były do odhaczenia na naszej liście. Oprócz słynnego Las Vegas udało nam się zobaczyć Red Rock Canyon oraz Tamę Hoovera. Wszystko zrobiło na nas pozytywne wrażenie.
Tama Hoovera
Tama Hoovera jest jedną z największych elektrowni wodnych na świecie. Kiedy została oficjalnie otworzona (w 1935 roku) była największą konstrukcją betonową kiedykolwiek zbudowaną. Nic więc dziwnego, że budzi ona spore zainteresowanie wśród osób odwiedzających Stany Zjednoczone. I my nie mogliśmy pominąć tego obiektu w czasie naszej podróży. Możliwość zobaczenia zapory na żywo to niesamowite przeżycie. Ciekawostką jest fakt, że tama ta często pojawia się w różnych popularnych produkcjach – filmach czy grach wideo, ponieważ inspirowała wielu twórców.
Liczby zawsze są ciekawe, więc przedstawimy Wam kilka kolejnych ciekawostek związanych z tą zaporą. Jak wiadomo, jest to elektrownia wodna, a więc wytwarza energię. Szacuje się, że jest ona zdolna osiągnąć wynik około czterech miliardów kilowatogodzin rocznie. Nie potraficie ocenić, czy to dużo? Z tej energii mogłoby skorzystać ponad milion osób. Budowa Zapory Hoovera pochłonęła ponad dwa miliony m2. Z takiej ilości materiału można by stworzyć dwie jednopasmowe drogi prowadzące przez całe Stany Zjednoczone. Kolejna ciekawostka dotyczy wysokości tamy. Można ją porównać do wieżowca liczącego 70 pięter. I na koniec koszt zapory – ponad 160 milionów dolarów. Robi wrażenie, prawda?
Las Vegas
Kolejnym przystankiem w naszym roadtripie było długo wyczekiwane Las Vegas. Miasto, które nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. Od razu kojarzy się z hazardem, nocnym życiem, rozrywką dla dorosłych. Cudownie było postawić nogę w tym miejscu. Zwłaszcza w Caesers Palace, gdzie kręcono kilka odcinków Przyjaciół.
Las Vegas to jedno z tych miejsc, od których kicz aż bije po oczach. Niektórzy to lubią, innych to wręcz odpycha. My sądzimy, że jak odwiedza się Stany Zjednoczone – a już zwłaszcza zachodnie wybrzeże – to warto postawić nogę w popularnym mieście położonym w stanie Nevada. Choćby dla własnej satysfakcji. Kto nie chciałby pochwalić się znajomym, gdy akcja jakiegoś filmu dzieje się w Las Vegas, że się je odwiedziło i skorzystało z kilku kasyn? Chyba odpowiedź nasuwa się sama.
Zatem oczywiste jest, że to miasto pełne kiczu. Ale również jest ono miejscem, które zna znaczenie prawdziwej zabawy. I może ta rozrywka nie jest przeznaczona dla wszystkich, ale z pewnością miłośnicy nocnego życia będą doświadczali niezapomnianych chwil w tym regionie USA.
Warto zaznaczyć, że Las Vegas to nie tylko niekończące się imprezy. Może i głównie z tego słynie to miasto, lecz można wyjść z kasyna i równie dobrze się zabawić – nie tracąc przy tym zbyt wielu pieniędzy. Atrakcji jest tutaj bardzo dużo. Można podziwiać wiele odwzorowanych budowli, jak wieża Eiffla, oraz przepłynąć się gondolą niemal jak w Wenecji. Nie brakuje również muzeów (jak wystawa przedmiotów z Titanica). Na turystów czekają również pokazy fontann oraz zabawa pełna adrenaliny na rollercosterach. Jest więc co robić.
Miasto Elvisa ma nam do zaoferowania wiele. Tutaj nie można, wręcz nie wolno narzekać na nudę. Kojarzycie może te wszystkie filmowe pary, które pod wpływem alkoholu biorą ślub, a rano nic z tego nie pamiętają? Zobaczyliśmy, jak naprawdę wygląda kaplica, w której odbywają się spontaniczne ceremonie.
Red Rock Canyon
Ostatni przystanek, o którym wspominamy w tym wpisie, to Red Rock Canyon. Tutaj mamy do czynienia już z samą naturą. Otaczała nas nie tylko pustynia, ale przepiękne góry – zwłaszcza te bijące czerwienią. To był dla nas udany postój. I choć upał nam doskwierał, to warto było spędzić tutaj choć trochę czasu.
Wszystkie trzy przystanki udowodniły nam, że Nevada nie jest nudną pustynią. Nie ogranicza się również do samego Las Vegas. To stan, który prezentuje turystom prawdziwe skarby Stanów Zjednoczonych. Zdajemy sobie jednak sprawę, że nasze trzy główne postoje to tylko kropla w morzu. Czas niestety nas ciągle gonił, więc musieliśmy ruszyć dalej.